niedziela, 18 lutego 2018



"Staruszka nie chciała umierać, rozmyśliła się, ale było za późno. Połamała paznokcie, drapiąc farbę i tynk na ścianie. Potem usiłowała wepchnąć krwawiące palce pod sznur na szyi. Podczas kopania w ścianę złamała cztery palce. Tak bardzo walczyła, wykazała tak wielką chęć życia, że zmusiło to Harry'ego Boscha do zastanowienia się, co popchnęło ją do samobójstwa."
Tak zaczyna się powieść "Cmentarzysko"
/MICHAEL CONNELLY/

Myślę więc znowu o tym, co pcha ludzi aż tak daleko, by stracić tę resztę wiary. Co czuje człowiek, gdy opuszcza krzesło spod stóp, wiedząc, że zaraz zawiśnie, co czuje człowiek, który popija tabletki. Łyk za łykiem, kolejny i czeka aż zaczną działać. Lecąc z wysoka, co się czuje i myśli?
Czy już staje przed oczami całe życie, czy strach zabija resztkę człowieczeństwa zanim dotknie się ziemi?
Strach czy nadzieja?....

Modlę się za tych, którzy właśnie spadają ze sznurem na szyi, za tych, którzy łykają tabletki i za tych, którzy wchodzą na mosty czy budynki tak wysokie, że sięgają nieba...

Nie opuszczaj ich, Boże!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bo mur nie tylko dzieli. Może też łączyć.

Jest taka książka... Jest taka książka, która mnie poruszyła, zaciekawiła, ale i dała poczucie tego, co nazywam satysfakcją zrozumienia pr...