Czytam książkę niezwykłą:"Więzień nieba" Zafona akurat w takim
momencie swego życia, kiedy czuję się jak w upadającej księgarni i kiedy - jak
w powieści - przeszłość puka do drzwi.
Styl niezwykły choć prosty. Jak w życiu - mówimy językiem
kolokwialnym, odpowiadamy językiem lapidarnym. Aczkolwiek w tej książce jest
przestrzeń lustra. Człowiek zauważa siebie na kartkach tego stylu i języka, a
także w treści opowiadającej o sprzedaży książek, czyli o opowieści o każdym z
nas.
"Człowiek czasem ma dość uciekania - wtrącił Fermin. -
Świat staje się bardzo mały, kiedy nie masz gdzie się podziać."
Doświadczam od lat stanu, kiedy czytane przez mnie słowa w
książkach, artykułach, listach dotykają właśnie tego, czym akurat żyję, czym
się karmię, co mnie rani i co boli. Może akurat zauważam to, co staję się ważne
i wypływa na powierzchnię mojego jestestwa, może to odblask, który świeci tak
mocno, że mrużę oczy od jasności tej prawdy życiowej....
To prawda. Człowiek w pewnym momencie nie ma sił, by
uciekać. Zresztą dokąd, gdy droga dalej w remoncie. Iść na skróty? Jak? Gdzie?
Tym bardziej gdy to teren- znowu mówiąc metaforycznie - o szczególnej
aktywności sejsmicznej...
Czytam dalej "Więźnia nieba" samemu będąc więźniem
nieba....
Ale to znaczyć może jedno - jestem w niebie!.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz