wtorek, 19 lutego 2019

Dlaczego jesteśmy sobie potrzebni? O "uprawianiu gry w ciszę"



Czytając "Złodziejkę książek" Markusa Zusaka, myślę o ludziach, o ich zachowaniu. Jacy są i dlaczego postępują tak, a nie inaczej.

Tłum zachowywał się
tak, jak zwykle zachowuje się tłum.
Kiedy przeciskałem się między ludźmi, stali, uprawiając grę w ciszę.

Ludzie uprawiają grę w ciszę.
Milczą, kiedy powinni mówić, a nawet krzyczeć. Stoją biernie, kiedy powinni działać, zmieniać świat na lepsze. Ludzie są śmieszni w swym zrozumieniu świata. Nie potrafią i nie chcą zrozumieć, co jest wartością dla innej istoty. Nie wstawiają się za innymi, nie bronią wolności, dopóki jej nie tracą. Przecież ludzie są częścią tłumu, a sami od tłumu wymagają tolerancji i życzliwości.
  
Najczęściej mówiąc, "o ludziach" używa się 3 os. pluralis.
Oni - ludzie. 
A może jednak powinno być: My - ludzie.
Przecież bycie człowiekiem zakłada istnienie we wspólnocie, więc i w tłumie. 
Nie da się być całkowicie oderwaną i wyalienowaną jednostką funkcjonującą poza innymi ludźmi. Może więc warto uświadomić sobie, że to swoisty przywilej być częścią (jednostką), która składa się na całość, czyli tłum. To odarcie z indywidualizmu przybliża nas do grupy.
Wiem, to zapewne deprecjonujące. Ale to pozawala się identyfikować z innymi ludźmi. Może więc i daje poczucie bezpieczeństwa...
Zatem jeszcze raz.

Czytając "Złodziejkę książek" Markusa Zusaka, myślę o nas ludziach, o naszym zachowaniu. Jacy jesteśmy i dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej.
My ludzie uprawiamy grę w ciszę.
Milczymy, kiedy powinniśmy mówić, a nawet krzyczeć. Stoimy biernie, kiedy powinniśmy działać, zmieniać świat na lepsze. My ludzie jesteśmy śmieszni w swym zrozumieniu świata. Nie potrafimy i nie chcemy zrozumieć, co jest wartością dla innej istoty. Nie wstawiamy się za innymi, nie bronimy wolności, dopóki jej nie tracimy. Przecież my, ludzie jesteśmy częścią tłumu, a sami od tłumu wymagamy tolerancji i życzliwości.

Dlaczego jesteśmy sobie potrzebni?
By przestać milczeć i zacząć protestować. Przeciw złu.

Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem,
nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem,
nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem,
nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem,
nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować.

Jak napisał i zwykł był powtarzać Martin Niemöller...


Chapeau bas tym, co nie milczą i walczą o innych!

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bo mur nie tylko dzieli. Może też łączyć.

Jest taka książka... Jest taka książka, która mnie poruszyła, zaciekawiła, ale i dała poczucie tego, co nazywam satysfakcją zrozumienia pr...