Czytając "Złodziejkę
książek" Markusa Zusaka, myślę o ludziach, o ich
zachowaniu. Jacy są i dlaczego postępują tak, a nie inaczej.
Tłum zachowywał się
tak, jak zwykle zachowuje się tłum.
Kiedy przeciskałem się między ludźmi,
stali, uprawiając grę w ciszę.
Ludzie uprawiają
grę w ciszę.
Milczą,
kiedy powinni mówić, a nawet krzyczeć. Stoją biernie, kiedy powinni
działać, zmieniać świat na lepsze. Ludzie są śmieszni w swym zrozumieniu
świata. Nie potrafią i nie chcą zrozumieć, co jest wartością dla innej istoty.
Nie wstawiają się za innymi, nie bronią wolności, dopóki jej nie tracą.
Przecież ludzie są częścią tłumu, a sami od tłumu wymagają tolerancji i
życzliwości.
Najczęściej
mówiąc, "o ludziach" używa się 3 os. pluralis.
Oni
- ludzie.
A
może jednak powinno być: My - ludzie.
Przecież
bycie człowiekiem zakłada istnienie we wspólnocie, więc i w tłumie.
Nie
da się być całkowicie oderwaną i wyalienowaną jednostką funkcjonującą poza
innymi ludźmi. Może więc warto uświadomić sobie, że to swoisty przywilej być częścią
(jednostką), która składa się na całość, czyli tłum. To odarcie z
indywidualizmu przybliża nas do grupy.
Wiem,
to zapewne deprecjonujące. Ale to pozawala się identyfikować z innymi ludźmi.
Może więc i daje poczucie bezpieczeństwa...
Zatem
jeszcze raz.
Czytając "Złodziejkę
książek" Markusa Zusaka, myślę
o nas ludziach, o naszym zachowaniu. Jacy jesteśmy i dlaczego postępujemy tak,
a nie inaczej.
My
ludzie uprawiamy grę w ciszę.
Milczymy,
kiedy powinniśmy mówić, a nawet krzyczeć. Stoimy biernie, kiedy
powinniśmy działać, zmieniać świat na lepsze. My ludzie jesteśmy śmieszni w
swym zrozumieniu świata. Nie potrafimy i nie chcemy zrozumieć, co jest
wartością dla innej istoty. Nie wstawiamy się za innymi, nie bronimy wolności,
dopóki jej nie tracimy. Przecież my, ludzie jesteśmy częścią tłumu, a sami od
tłumu wymagamy tolerancji i życzliwości.
Dlaczego
jesteśmy sobie potrzebni?
By
przestać milczeć i zacząć protestować. Przeciw złu.
Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem,
nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem,
nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem,
nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem,
nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować.
nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem,
nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem,
nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem,
nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować.
Jak napisał i zwykł był
powtarzać Martin
Niemöller...
Chapeau bas tym, co nie milczą i walczą o innych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz