środa, 14 marca 2018


niedziela, 26 stycznia 2014 12:27
Na poddaszu myśli zbutwiałych gdzieś przy kominie gorącym od  płonących ludzkich marzeń liczę słowa te zapomniane i upadłe. Ileż ich wokół. Pielęgnować je trzeba i leczyć. Dbać o ich wymowę i aksjologię. 
Słowa znaczą i niosą siłę. Są i takie, których należy się bać. Te śmierć niosą. Śmierć sensów i zrozumienia. Wśród wulgaryzmów i przekleństw próbuję ocalić niewinność znaczeń.
Choć świat nie chce słuchać. Świat mówić tylko chce. Bełkotem swego gniewu i nienawiści.
Prymitywizm pcha się drzwiami i oknami. Chronię się więc gdzieś wśród bibliotek pełnych zbutwiałych ksiąg pełnych zatartych liter. Jeszcze da się przeczytać, jeszcze można zrozumieć. Buduję więc mur z książek i myśli. On ocali mnie od zalewu indolencji, chamstwa, grubiaństwa i impertynencji....
Na nowo każdego dnia uczę się znaczenia i wartości słów. Praca to ciężka i mozolna. Szczególnie gdy już po chwili uszy moje cierpią od brzęków wydawanych przez usta i tłoki tych, o których kiedyś mówiło się "ciećwierz".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bo mur nie tylko dzieli. Może też łączyć.

Jest taka książka... Jest taka książka, która mnie poruszyła, zaciekawiła, ale i dała poczucie tego, co nazywam satysfakcją zrozumienia pr...