Czasem ludzie pytają o książki must have. Muszę mieć niejedną. Ale wśród tych na szczególne miejsce zasługuje (i takie ma na półce) książka Artura Rimbauda "Sezon w piekle Iluminacje". Tam wszystko jest poezją. Rimbaud pisze o kolorach samogłosek. Co więcej - ustalił formę i tak każdej spółgłoski. Mówi o alchemii słowa. Czaruje słowami i sensami. Obrazy poetyckie są dla niego i przez niego dla nas czytelników wręcz nadprzyrodzone. To poezja na granicy światów i na brzegu zrozumienia i doświadczenia.Nazywa sam siebie Jasnowidzem. To poezja, która ma swój dźwięk, zapach i temperaturę. Trudno jest o niej pisać. Tej poezji trzeba doświadczyć, przeżyć ją. Jak swoisty rytuał. A ta poezja zmienia. Człowiek już nigdy nie pozostanie taki sam jak przed przeczytaniem. W sposób szczególny ta poezja wpływa na człowieka. Rimbaud pisze w "Liście Jasnowidza", że niesłusznie jest powiedzieć: Ja myślę. Należałoby raczej powiedzieć: Mnie myślą. W przypadku jego poezji to nie ja czytam poezję, to ja jestem czytany. Tylko przez kogo?
Chapeau bas tym, którzy są myślani. Przez słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz