czwartek, 02 stycznia 2014 22:50
Na mojej szafce wciąż kalendarz na rok już miniony. Ale
jakoś niełatwo go zdjąć. Bo był niełatwy, ale to przecież kolejna część mojego
życia - już czterdziestoletniego. Coraz więcej wiadomości o śmierci kogoś
wokół. Dziś kolejna osoba odeszła. Wczoraj jeszcze Ciocia Róża tuliła mnie
mocno swą jedną sprawną ręką, gdyż druga po operacji. A dziś już jest po
drugiej stronie mostu. Żegnała się, wzdychając.
Chapeau Bas, Ciociu! Za Twoje ręce spracowane i za naukę
pokory w nazywaniu świata.
Rozmyślam wiec nad światem, czyli życiem - nie nad śmiercią.
Bo cóż wiemy o śmierci?... Tak mało.
Życie tu i teraz wśród zmartwień codzienności. Ale co
trudniejsze - śmierć czy ta codzienność? Pisała A. Kamieńska: "Nie śmierć
mnie niepokoi, ale umieranie."
Może umieranie tak dzień po dniu jest straszniejsze od
samego momentu pogodzenia się z ostatecznym. Myślę, że często ludzie wiedzą, że
odchodzą. ta śmierć, któtej ja byłem świadkiem, była zawsze świadomym
przyjęciem - dla mnie nieznanego, ale dla odchodzących - znanego już i bliższego
świata.
W tym minionym już roku usłyszałem przy składaniu
życzeń świątecznych także i prośbę, by nie życzyć komuś zdrowia. Ktoś już jest tak
zmęczony życiem, że pogodzony z ludźmi i Kimś tam po drugiej stronie czeka na
moment przejścia. To trudne dla tych, co zostają, ale chyba już błogosławione
przez tych, co gotowi, by pożegnać ten świat. Śmierć uczy człowieka pokory.
Uczy tych, którzy muszą wciąż trwać. Zrozumieć umierających i pozwolić im
umrzeć. To ich pogodzenie, więc ich decyzja.
Choć brakuje i brakować będzie...
Tej, co powtarzała, że to wszystko jest babane...
Chapeau bas, Ciociu Róziu! ;)
Chapeau bas, Ciociu Róziu! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz