środa, 14 marca 2018



czwartek, 02 stycznia 2014 22:50

Na mojej szafce wciąż kalendarz na rok już miniony. Ale jakoś niełatwo go zdjąć. Bo był niełatwy, ale to przecież kolejna część mojego życia - już czterdziestoletniego. Coraz więcej wiadomości o śmierci kogoś wokół. Dziś kolejna osoba odeszła. Wczoraj jeszcze Ciocia Róża tuliła mnie mocno swą jedną sprawną ręką, gdyż druga po operacji. A dziś już jest po drugiej stronie mostu. Żegnała się, wzdychając.
Chapeau Bas, Ciociu! Za Twoje ręce spracowane i za naukę pokory w nazywaniu świata.
Rozmyślam wiec nad światem, czyli życiem - nie nad śmiercią. Bo cóż wiemy o śmierci?... Tak mało.
Życie tu i teraz wśród zmartwień codzienności. Ale co trudniejsze - śmierć czy ta codzienność? Pisała A. Kamieńska: "Nie śmierć mnie niepokoi, ale umieranie."
Może umieranie tak dzień po dniu jest straszniejsze od samego momentu pogodzenia się z ostatecznym. Myślę, że często ludzie wiedzą, że odchodzą. ta śmierć, któtej ja byłem świadkiem, była zawsze świadomym przyjęciem - dla mnie nieznanego, ale dla odchodzących - znanego już i bliższego świata.
W tym minionym już roku usłyszałem  przy składaniu życzeń świątecznych także i prośbę, by nie życzyć komuś zdrowia. Ktoś już jest tak zmęczony życiem, że pogodzony z ludźmi i Kimś tam po drugiej stronie czeka na moment przejścia. To trudne dla tych, co zostają, ale chyba już błogosławione przez tych, co gotowi, by pożegnać ten świat. Śmierć uczy człowieka pokory. Uczy tych, którzy muszą wciąż trwać. Zrozumieć umierających i pozwolić im umrzeć. To ich pogodzenie, więc ich decyzja.
Choć brakuje i brakować będzie...
Tej, co powtarzała, że to wszystko jest babane...

Chapeau bas, Ciociu Róziu! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bo mur nie tylko dzieli. Może też łączyć.

Jest taka książka... Jest taka książka, która mnie poruszyła, zaciekawiła, ale i dała poczucie tego, co nazywam satysfakcją zrozumienia pr...