Budowałem na piasku
I zwaliło się.
Budowałem na skale
I zwaliło się.
Teraz budując zacznę
Od dymu z komina.
/L. Staff/
Od idei i wizji, od marzeń ulotnych jak dym budować. Więc
wrócić znów do tych marzeń porzuconych na progu dzieciństwa i młodości. Znowu
gdzieś w kącie kryjówkę sobie uwić ze snów. I patrzeć, i czekać na jawę, co
pragnienia spaja. Zbyt trudne jest chwytanie tego, co ulotne. Jak dym złapać i
i w dłoni swej zacisnąć.
Ale trzeba ludzi i ich religie zostawić, by z tym, co ulotne
zostać sam na sam. Być dymem i rozwiać się na wietrze. Mieć marzenia i pchać
przed siebie to, co nadzieją ludzie zwą. W dymie jest ofiara i wolność. Już nic
mnie nie zatrzyma, już nic nie zamknie mnie w piecu tak wielkim jak otchłań.
Nie warto budować na piasku, bo podmuch jeden głupi zniszczy
pragnienia duszy.
Nie warto budować na skale, bo gest jeden mądry zniszczy
marzenia umysły.
A cóż złego jest w tych pragnieniach i marzeniach? Lecz
spodoba się zaraz komuś, by odebrać ci nawet to, co jest pragnieniem. Bo mieć
pragnienia to już wiele. Choć ideę mieć w sercu to żyć.
Buduję - nie od ofiar i cierpień, ale od dymu, w którym się
chowam jak pod zasłoną i kirem przed tymi, co mówią, co pytają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz