czwartek, 24 października 2013 12:54
„Tłumacz jest sługą, lokajem autora i może chyba o nim mówić
tylko pozytywnie.”
/Juruj Andruchowicz/
Tłumaczenie z jednego języka na drugi to życie i myślenie w
dwóch przestrzeniach jednocześnie. Wymaga to wielkiej praktyki. Nie ma czasu na
zastanawianie się i podejmowanie decyzji dotyczących niuansów znaczeń, odcieni
znaczeniowych, konotacji wyrazów etc. Pływać, poruszając jednocześnie dwiema
rękami. Translacja to pływanie. Rozumiem tak wiele. Mogę dyskutować w obcym
języku, sprzeczać się, opisywać i wyrażać emocje. Ale zapytany o treść i
znaczenia odpowiadam… nadal w tym obcym. Podziwiam tych, którzy nawet akcent i
gest przekazują taki sam. Są przekaźnikami przekaźnikami innej rzeczywistości
językowej, a więc i kulturowej. Potrzeba wielkiej wrażliwości i empatii
względem tego, który mówi i którego należy przetransponować na inną przestrzeń.
Trzeba więc być i dobrym psychologiem, i człowiekiem pokornym, by nie oceniać
przekazywanych treści, tylko przenieść je takimi, jakimi są i co za sobą niosą.
Nie można być tym, który tłumaczy świat innym, lecz przenosi treść - kalkuje ją
w sensie i znaczeniu dosłownym.
.
Gratuluję tym, którzy są na tyle pokorni,
by podjąć się takiego dzieła stworzenia nowej kulturowo
rzeczywistości. A szczególnie jednemu, który w translacji na temat Boga
nie stracił nawet tego, co nieuchwytne, transcendentne i subtelne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz