Od dłuższej chwili chodził mu po głowie stos
przekleństw po tym, co się stało. Musiał zahaczyć o coś, czego o dziwo nie
widział do tej pory.
Cholera jasna. Tylko czemu jasna, a
nie ciemna?... I do tego jakaś tam nazwa choroby.
Przypomniał sobie, że z tej przyczyny został nawet wysłany do Berlina po jakiegoś
filozofa o dumnie brzmiącym nazwisku Hegel.
Dlaczego
akurat Vibrio cholerae[1],
a nie na przykład colitis ulcerosa? Tylko jakby to brzmiało:
jasne wrzodziejące zapalenia jelita grubego?
Za
długie jakieś. Uśmiechnął się szyderczo.
Ale
diarrhoea[2]?
Brzmiało dużo lepiej. Nawet
z ust anioła śmierci łamiącego jedno ze swych skrzydeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz