wtorek, 28 kwietnia 2020

O odkrywaniu świata przed innymi, czyli o nauczaniu szczęścia i wrażliwości


Był taki moment, którego doświadczyłem, że wartością było myślenie i wrażliwość. Tak mnie wychowano i tak dorastałem. Nauczono mnie widzieć piękno i dobro. Czyli zatrzymać się, gdy przed oczami jawi się piękny zachód słońca, przystanąć, gdy gdzieś nad głową kwitną jabłonie, czy czuć zaciśnięte gardło, kiedy czyta się genialną literaturę.
I tego chciałbym uczyć innych. Tak, mam świadomość, że szkoła ma przygotować do życia, czyli dać młodemu człowiekowi narzędzia do przetrwania. Absolwent szkoły ma mieć  kompetencje, które pozwolą mu spełniać swe marzenia. Może to oznaczać dla jednego skończenie studiów, dla innego rozpoczęcie pracy zawodowej, a dla trzeciego znalezienie swego sposobu na życie. 
Czy zatem kształtowanie w młodym człowieku wrażliwości jest tak szczególną wartością? Czy nie zrobi mu się krzywdy?
Może człowiek, kończąc szkołę, powinien mieć otwarty umysł i być wyuczony tego, co jest mu niezbędne do życia?
Kto dziś czyta poezję, słucha muzyki klasycznej i wzrusza się, kiedy doświadcza piękna i rozumie pojęcie numinosum?
Słusznie mówił Seneka, że nie dla szkoły, lecz dla życia się uczymy. To uczmy i podkreślajmy, że rolą szkoły jest nauczyć człowieka, jak zorganizować sobie proces edukacyjny. Znaczy to tyle, że wszelkimi sposobami i metodami należy zarazić człowieka nauką. Zainteresowany młody umysł będzie sam dążyć  do tego, by samodzielnie odkrywać świat. Jednak czasem myślę, że nie można otwierać zbyt wiele. Dlaczego? Umysł zadający zbyt wiele pytań nie będzie szczęśliwy. Bo nie znajdzie odpowiedzi na większość z nich.
Będzie odstawać od poziomu ludzkości.  A ta przepełniona jest prymitywizmem i chamstwem.
Odważę się stwierdzić, że ludzkość to zbiór jednostek, które zadowalają się prymitywnym poczuciem szczęścia. Może nawet nie wiedzą, co jest dalej, co jest wyżej ponad nimi. To tak jak z podróżowaniem. Ktoś, kto nie podróżował, czyli nie odkrywał innych miejsc, nawet nie wie, co jest gdzieś tam daleko poza nim. Ta jedyna jego przestrzeń, jaką zna, jest całym jego światem. To porównanie. Nie można obrażać kogokolwiek, kto z własnej lub niewłasnej woli spędził więksość życia w jednej przestrzeni. 
Tylko jak pokazać młodemu człowiekowi, że im więcej wiedzy i umiejętności, tym większy zachwyt tym i tamtym światem?


I jeszcze przerewelacyjnie genialne słowa Gilberta Keitha Chestertona: "Turysta widzi to, co przyjechał zobaczyć. Podróżujący widzi to, co ma przed oczami."

 Chapeau bas tym, którzy odkrywają świat przed innymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bo mur nie tylko dzieli. Może też łączyć.

Jest taka książka... Jest taka książka, która mnie poruszyła, zaciekawiła, ale i dała poczucie tego, co nazywam satysfakcją zrozumienia pr...